top of page

Jak połączyć oczekiwania, metodę i własną filozofię, nie tracąc przy tym głowy? Kreatywne łączenie metod.

książki

Jak część z was wie, zanim zdecydowałam się na całkowite przejście na własną działalność, pracowałam w kilku szkołach. Uczyłam w przedszkolu, 1-3, 4-8, liceum, w systemie polskim, brytyjskim, w szkole prywatnej, publicznej, uczyłam angielskiego, niemieckiego, byłam TiEjem (czyli TA, taki odpowiednik naszego polskiego nauczyciela wspomagającego) i wychowawcą. Sporo się tych przygód nazbierało i mam sporo historii/materiałów i ciekawostek związanych z tymi doświadczeniami. A skoro sharing is caring, zapraszam na odcinek pierwszy throwbackowego pamiętnika multitaskującego nauczyciela. Jedna ze szkół, w której pracowałam, była placówką działającą w duchu pedagogiki Montessori. O Monte, jeszcze wiele na pewno napiszę, ale dzisiaj chciałam powspominać, co wydarzyło się w styczniu zeszłego roku.


Otóż w zeszłym roku mieliśmy szkolenie. Szkolenie z gościem, który na Montessori zna się bardzo dobrze, jest metodykiem, a swoje doświadczenie zdobywa pracując w jednej z czołowych placówek Montessori. Mieliśmy dostać odpowiedzi na nurtujące nas pytania i wątpliwości, które przy pracy w tej metodzie nachodzą nauczycieli i rodziców dość często. Niestety przez brak spójności/konsekwencji w rozwiewaniu tych wątpliwości, każdy bierze sobie Montessori na chłopski rozum i wyciąga z tejże pedagogiki, to co najwygodniej: czyli to, że Montessori to metoda, która pozwala dziecku/uczniowi na robienie tego co chce, a co za tym idzie również na nicnierobienie lub wybieranie sobie, które rzeczy odpuścić, jeśli się ich nie lubi lub nie jest się w nich dobrym. Ale o tym kiedy indziej:)

To właśnie po tym szkoleniu zrobiłam mini rewolucję w swojej pracy z podręcznikiem.


Ogólnie rzecz biorąc, montessoriańskich materiałów czy rad dla językowych nauczycieli w klasach 4-8 jest względnie niewiele. Plus do tego fakt, że w naszej monte placówce, rodzice poprosili, żebym spróbowała popracować z podręcznikami (za moją zgodą rzecz jasna).

I tak: z jednej strony mamy szkołę, która ma pracować w duchu pedagogiki Montessori (w telegraficznym skrócie-bez podręczników, ocen numerycznych, z dużą ilością projektów i uczeniu dzieci jak pracować samodzielnie).

Z drugiej strony mamy rodziców, którzy chcą klasycznej podręcznikowej i grammar based nauki języka, ale jednocześnie chcą, żeby ich dzieci uczyły się autentycznego języka, robiły projekty i rozwijały kreatywność.

Z trzeciej strony kuratorium, podstawa programowa, egzamin and all that jazz. Z czwartej dzieci, które trzeba zaciekawić i pozbierać do kupy, żeby nie zraziły się do języka. Plus pani Misialina, która ma swój kodeks językowca, pracuje 36h, materiały finansuje z własnej kieszeni i nie zrobi nic na pół gwizdka. Weź to człowieku połącz.

I wtedy powstał kompromis, czyli uniwersalny MsMisialina’s Independent Work Model (IWM) Narysowałam tabelki. Wybrałam skillsy, które wydają mi się kluczowe (umiejętność pracy samodzielnej, kreatywność, praca projektowa, poszukiwanie własnej metody nauki języka, krytyczne myślenie) Powstały kategorie: Workbook+Handouts; Project; Vocab Revision Material; Dialogue; Grammar Creative Note. Stworzyłam zasady pracy własnej z IWM (po polsku i angielsku). Stworzyłam instrukcje i propozycje jak podejść do każdej kategorii IWM.

Od tej pory moje lekcje wyglądały następująco: tematykę nadawał unit z podręcznika. Zaczynaliśmy od wspólnego rozwiązywania zadań listeningowych z książki. Później mieliśmy lekcję gramatyczną-prezentowałam dane zagadnienie (czasami indukcyjnie czasami dedukcyjnie), pracowaliśmy nad handoutami gramatycznymi (z Vince’a--elementary i intermediate). Następnie przez kolejne tygodnie następowała praca własna. Uczniowie pracowali z IWM w swoim tempie, wybierali od czego chcą zacząć, jak podejść dane zagadnienie. Wybierali czy pracują samodzielnie, czy w parach.

Na koniec pracy następowało sprawdzenie wiadomości (tak, klasyczny test) oraz “rozliczenie” z pracy własnej. Uczniowie monitorowali swoją pracę, poprzez przynoszenie do mnie wykonanych prac lub rozmowę, o tym co wykonali. Zaznaczali sobie na koniec w tabelce, czy daną kategorię wykonali (done), zaczęli, ale nie skończyli (incomplete) lub w ogóle jej nie ruszyli (nothing).

Poniższa tabelka prezentuje jak wyglądają obowiązki nauczyciela i ucznia przy pracy z IWM.


tabelka zadań ucznia i nauczyciela
Zadania ucznia i nauczyciela

Metoda działała. A właściwie to działało łączenie metod. Była wygodna dla mnie i dla uczniów. Każdy wiedział, co ma robić. Uczniowie chętnie pomagali sobie nawzajem. Osoby nieobecne łatwo mogły nadrobić co trzeba. Rodzice mieli transparentność tego, co ich dzieci robią z mojego przedmiotu. A ja mogłam się skupić na uczniach i na ich indywidualnych potrzebach. Warto nadmienić, że IWM stosowałam w klasach 5-7. Klasa 4 jest dla mnie momentem, w którym wyrównujemy poziom po klasach 1-3. W klasie 8 z kolei, nie ma przebacz, ciśniemy do egzaminu… System działał, feedback od uczniów i rodziców był pozytywny. A ja wreszcie przestałam biczować się za to, że pracuję niezgodnie ze swoimi zasadami i filozofiąXD Może komuś przyda się taki pomysł:) W wrzucam tutaj przykładowy IWM do unitu z English Class dla klasy 6. Get inspired Misie Pysie!





 
 
 

Komentarze


  • Instagram
  • Facebook
  • LinkedIn
  • YouTube
  • TikTok

©2024 by Michalina Przybył

bottom of page